Na początku ostatniej dekady ubiegłego wieku Zenobia i Marian Podolscy postanowili włączyć się aktywnie w ówczesny nurt przemian społeczno-gospodarczych i skonfrontować swe nadzieje dotyczące gospodarki wolnorynkowej z twardymi prawami kapitalizmu. Nie bez powodu wybór padł na gastronomię, albowiem „Pani Zenia” jako szefowa kuchni garbowskiej restauracji „Parkowa” przejawiała nieprzeciętne zdolności kulinarne. Jej gust smakowy sprawiał, że przygotowywane przez nią posiłki zaspakajały nawet najbardziej wybredne podniebienia bywalców owej placówki, należącej wtedy do Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Teraz te predyspozycje należało przenieść i odpowiednio wykorzystać na rodzimym gruncie. Sam pomysł i chęci to jednak za mało. Żeby przyjąć pierwszych gości, potrzebny był dach nad głową. Państwo Podolscy wpadli na oryginalny pomysł i wypożyczyli od jednego z lokalnych przedsiębiorców autobus marki Jelcz, który był już częściowo przystosowany do zadań kulinarnych. I tak to się zaczęło…
14 września 1991 r. wysłużony Jelcz otworzył swe podwoje dla okolicznych amatorów smażonych kiełbasek, flaczków, fasolki po bretońsku oraz piwa stając się dla nich ulubionym miejscem spotkań. Rok później została zatrudniona pierwsza kelnerka, Mariola Remijasz, pracująca w Podolance do dziś. Po dwóch latach jesienią 1993 r. tymczasowy bar opuścił Jelcza i przeprowadził się do lokalu, który wraz z zapleczem kuchennym znalazł ostoję w najniższej kondygnacji nowo wybudowanego domu rodzinnego Państwa Podolskich. Do pracy przyjęto kucharkę – Bożenę Bogusz. Na budynku pojawiło się logo „BISTRO Podolanka”, a Marian Podolski wymyślił nieszablonowe hasło reklamowe o następującej treści:
Czyś ty chłopie oszalał?
Czy ty nie masz rozumu?
Knajpa stoi przy drodze,
a ty idziesz do dumu.
Rodzinny projekt okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę również dla młodszego pokolenia. Syn Piotr, wracając w latach 1991-93 ze szkoły w Lublinie, wstępował na „Giełdę na górce” (dzisiejsza galeria Olimp), skąd odbierał towar potrzebny do przygotowywania barowych posiłków. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że z wyładowanymi siatkami podróżował środkami transportu publicznego. W tym czasie jego młodsza siostra Agnieszka pomagała mamie w pracach kuchennych oraz przy obsłudze konsumentów, przyuczając się powoli do kulinarnego rzemiosła. Dla obojga rysowała się życiowa szansa w domowym gastro biznesie.
Aby sprostać coraz wyższym wymaganiom okolicznych klientów oraz przejezdnych podróżnych, lokal potrzebował dalszych inwestycji. I to nie małych, zwłaszcza że tradycja wiejskich przyjęć weselnych organizowanych w domach prywatnych, stodołach i namiotach, gdzie bawiono się dotąd, aż wszystko zostało zjedzone i wypite, zanikała w ekspresowym tempie. Chętnych do spania na sianie po obrzędzie oczepin też coraz trudniej było znaleźć. Państwo Podolscy, dostrzegając zmieniającą się obrzędowość weselną w naszej okolicy i w całym kraju postanowili wykorzystać sprzyjające okoliczności, by wstrzelić się w nowy nurt. W tym celu w roku 1998 rozpoczęto budowę dwukondygnacyjnego budynku z dwiema dużymi salami, mającymi wkrótce przyjąć znaczne ilości gości weselnych.